piątek, 1 lutego 2013

Błędne koło codzienności

Znów wracasz do punktu wyjścia. Po czymś co miało ci rzekomo pomóc znów się załamujesz. Nie działają żadne tabletki. Nic nie działa. Nie chcesz wychodzić na zewnątrz, nie chcesz widzieć ludzi. Chcesz być w domu, a narzekasz że jesteś samotny. Nie chcesz się z nikim kontaktować. Źle się czujesz poza mieszkaniem. Gdy tylko z niego wyjdziesz chcesz jak najszybciej wrócić. A gdy wracasz, zwijasz się w kłębek na podłodze i płaczesz. Płaczesz, płaczesz, płaczesz, płaczesz. Czujesz bezsilność, czujesz że wszystko się zawaliło i to twoja wina. Dobija cię świadomość, że przez ciebie straciłeś osobę, która była dla ciebie najważniejsza. Nienawidzisz siebie. Obwiniasz się za wszystko. Nie chcesz patrzeć w lustro, nie cierpisz swojego ciała. Tylko leżysz i płaczesz. Wciąż płaczesz, myśląc o wszystkich rzeczach, które po prostu spierdoliłeś. Nie chcesz żyć. Później słyszysz dzwonek do drzwi - przychodzi mama. Musisz teraz szybko się ogarnąć żeby nie zauważyła twojego cierpienia. Uśmiechasz się i udajesz że jest dobrze. A potem wracasz do pokoju, chowasz się pod kołdrę i od nowa. Bierzesz środki nasenne. W końcu zasypiasz, ale budzisz się w nocy, bo śnią ci się koszmary. W snach widzisz cholernie ważną dla ciebie osobę, którą straciłeś przez własną głupotę. Widzisz te wszystkie piękne chwile. Nawet jakbyś próbował nie myśleć to i tak będziesz widzieć ją w swoich snach. Znów płaczesz. Znów środki nasenne. Znów się budzisz. O tak, wspomnienia cię przytłaczają. I poranek. Szybko, trzeba się ogarnąć. Wychodzisz do szkoły, wsiadasz do autobusu, starasz się wyglądać normalnie, ale i tak gdy jest okazja ukrywasz twarz, bo od nowa pokryta jest łzami. I przez 8 godzin w szkole udajesz że jest dobrze, próbujesz skupić się na lekcjach, które i tak zawalasz, próbujesz integrować się z ludźmi, ale jak tylko możesz szukasz miejsca gdzie jest jak najmniej osób. Często jest tak, że widzisz osobę, którą straciłeś. Mijasz się z nią i znów idziesz płakać. Nie cierpisz tego wszystkiego. Chcesz do domu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz